niedziela, 28 czerwca 2015

Nietrafiony "prezent", czyli o barszczu Sosnowskiego



       Przyszło lato, a wraz z nim, coroczna zmora, czyli barszcz Sosnowskiego.  Tym szkodliwym chwastem obdarowali nas radzieccy naukowcy w latach 50 ubiegłego wieku. Roślina miała pełnić rolę paszy dla zwierząt hodowlanych.  Uprawy zostały jednak natychmiast wstrzymane, gdy podczas zbiorów wyszło na jaw, że jest ona niebezpieczna dla człowieka. Zaniechanie hodowli nie spowodowało, że barszcz zniknął z naszego kraju. Wręcz przeciwnie, jako że trudno go wyplewić, a na dodatek łatwo się rozsiewa, to rozprzestrzenił się w całej Polsce. ZSRR wyświadczyło nam niedźwiedzią przysługę, której skutki odczuwamy do tej pory…
      Barszcz Sosnowskiego może osiągnąć wysokość nawet 4 metrów.  Porównywany jest często do przerośniętego kopru. Jego wygląd najlepiej oddadzą załączone poniżej zdjęcia. 


Zazwyczaj rośnie w skupiskach, także nietrudno jest go zauważyć. Miejsca charakterystyczne dla występowania tego chwastu to przede wszystkim tereny wilgotne: okolice brzegów rzek, jezior, kanałów, górskich potoków i strumieni. Spotkać go można również na pastwiskach, łąkach, polach, nieużytkach rolnych, przy drogach czy wzdłuż torowiska. Ostrożność należy zachować nawet w ogrodach i parkach, ponieważ i tam zdarza się napotkać te rośliny.
Jak już wspomniałam wcześniej, jest to chwast, którego bardzo ciężko się pozbyć bowiem ma niesamowicie silny system korzeniowy. Oprócz tego szybko rośnie i  posiada ogromną ilość nasion. Nie istnieje nawet w pełni skuteczny środek chemiczny, który ostatecznie by się z nim rozprawił. Krąży pogłoska, że tylko napalm mógłby sprostać temu wyzwaniu...
       Latem barszcz Sosnowskiego jest najbardziej groźny. Chwast wówczas rozkwita oraz owocuje, produkując toksyczne opary, które mogą osiąść na naszej skórze. W upalne dni wystarczy jedynie zbliżyć się do niego, a możemy zostać poparzeni. Roślina pod wpływem gorąca i światła słonecznego wytwarza olejki eteryczne, które w kontakcie ze skórą wywołują oparzenie. Dopiero po dwóch kwadransach od zetknięcia z chwastem są widoczne pierwsze objawy.  Czasami pojawiają się nawet po dwóch godzinach, wszystko zależy od odporności uczuleniowej, stopnia wrażliwości skóry oraz panującej wówczas pogody (nasłonecznienie, temperatura, wilgotność). Po kontakcie z barszczem trzeba bezwzględnie unikać słońca. Nasilenie objawów następuje w przeciągu 24h, pojawiają się wówczas pęcherze, zaczerwienienie skóry oraz obrzęki. Stan zapalny trwa 3-4 dni. Po około 7 dniach poparzone miejsca stają się ciemniejsze i może tak zostać nawet kilka miesięcy. W przypadku mocnego oparzenia mogą pozostać blizny. Inne objawy, jakie mogą powstać po kontakcie z barszczem Sosnowskiego to: podrażnienie dróg oddechowych, bóle głowy, nudności, wymioty, zapalenie spojówek oraz zapalenie skóry.
       Pierwsza pomoc w przypadku zbyt bliskiego spotkania się z barszczem polega na niezwłocznym, dokładnym przemyciu podrażnionego miejsca wodą z mydłem oraz uchronienie go przed działaniem promieni słonecznych. Pieczenie można osłabić zimnymi okładami, nie zaszkodzi również wypicie wapna. Po tych zabiegach należy natychmiast udać się do lekarza. 
       Barszcz Sosnowskiego to zagrożenie nie tylko dla ludzi, ale i zwierząt. Dlatego miejmy oko na naszych pupili podczas spacerów. Nauczmy również dzieci rozpoznawania tej rośliny, aby mogły się bezpiecznie bawić na dworze podczas wakacji.  



środa, 17 czerwca 2015

A jak antybiotyk



         Antybiotyk to lek ostateczny, o czym zapomina wielu lekarzy. Ostatnio jeszcze częściej przepisywany, z uwagi na pojawiające się odporne na leczenie infekcje. Jeżeli już trzeba go brać, to dobrze byłoby zaznajomić się z kilkoma użytecznymi informacjami.
       Antybiotyk popijamy tylko i wyłącznie zwykłą, przegotowaną wodą. Najlepiej niech to będzie szklanka letniej wody. Nawet woda mineralna zawiera związki utrudniające przenikanie leku do organizmu. Kategorycznie nie wolno popijać mlekiem (i jego przetworami) ani sokami cytrusowymi – zwłaszcza sokiem grejpfrutowym. Mleko zawiera sporo wapnia, który reaguje z lekiem, co w konsekwencji prowadzi do gorszego wchłaniania. Natomiast sok z grejpfrutów  w ogóle nie nadaje się podczas kuracji antybiotykowej ani też przy zażywaniu innych medykamentów. W połączeniu z lekarstwem jest w stanie kilkakrotnie zwiększyć lub zredukować jego stężenie w organizmie. Pierwsza opcja może zakończyć się zatruciem, wahaniami ciśnienia krwi czy bólami głowy. Druga opcja prowadzi do punktu wyjścia, czyli dawka będzie zbyt mała, aby lek zadziałał (pieniądze wydane, lek zażyty, a objawy choroby jak były, tak są nadal).
Kolejnym istotnym punktem są posiłki. Jedne antybiotyki przyjmuje się przed jedzeniem, inne po – te wskazówki znajdziemy w ulotce, z którą należy się niezwłocznie zapoznać. Rzadko się zdarza zażywanie leków podczas posiłku, ponieważ obecność innych produktów w żołądku ogranicza jego wchłanianie. Czy jest coś, czego nie powinno się jeść w trakcie kuracji antybiotykowej? Tak, aczkolwiek wszystko zależy od tego, jakie przyjmujemy antybiotyki. W przypadku tych z grupy tetracyklin, zakazane są produkty, które mają dużo żelaza, zarówno warzywa jak i suplementy. Żelazo, łącząc się z tą substancją stwarza związek nierozpuszczalny przez organizm. Powstaje bariera i lekarstwo nie zadziała, ponieważ wcale się nie wchłonie.  Natomiast biorąc lek z teofiliną należy unikać czerwonej papryki i jej pochodnych. Papryka bowiem potęguje stężenie teofiliny co w rezultacie może doprowadzić do niepożądanych skutków. Najbezpieczniej na czas kuracji odstawić wszelkie suplementy, zwłaszcza żelazo, wapń oraz preparaty na nadkwaśność żołądka, aby nie osłabiać mocy antybiotyku.  Oprócz tego, powinno się zrezygnować z witamin, gdyż podczas choroby stanowią dobrą pożywkę jedynie dla bakterii. Najlepiej wrócić do nich zaraz po zakończeniu leczenia.  Przyjmując antybiotyki nie pijemy żadnego alkoholu. Jest to bowiem środek „towarzyski”, który wchodzi w związki z substancjami leczniczymi i niweczy ich plany na wszelkie możliwe sposoby. 
       Mimo, że produktami mlecznymi nie można popijać tabletek, nie rezygnujemy z nich podczas infekcji. Jogurty, maślanki czy kefiry pomagają odbudować  florę bakteryjną zniszczoną przez antybiotyk. Ważne jest, aby spożywać je kilka godzin przed lub po zażyciu leku. Do diety warto również włączyć kiszoną kapustę oraz ogórki, które wspomagają odporność ze względu na zawartość bakterii kwasu mlekowego. Są to lepsze probiotyki niż te, kupowane w aptece. Nie dość, że naturalne to jeszcze tańsze.
       Antybiotyk zawsze trzeba brać do końca, nawet jeżeli objawy ustąpią wcześniej. Jeśli kuracja zostanie przerwana, choroba może wrócić ze zdwojoną siłą. Pilnujemy także czasu przyjmowania leku. Regularne, punktualne zażywanie wyznaczonych dawek pozwoli w pełni wykorzystać  możliwości antybiotyku.
       Antybiotyki to już nie żarty, dlatego zawsze zapoznaj się z informacjami zawartymi na ulotce. Podczas choroby ma się zazwyczaj dużo czasu, więc zdążysz ją sobie na spokojnie w łóżku przyswoić.



środa, 10 czerwca 2015

Truskawkowy sezon



       Rozpoczął się truskawkowy sezon. Będzie on trwał ok. 3 miesięcy także z uwagi na właściwości odżywcze i zdrowotne truskawek, warto ten czas dobrze wykorzystać.
       Truskawki to przede wszystkim źródło witaminy C, zawierają jej więcej niż owoce cytrusowe. W 100 gramach znajduje się 60 mg witaminy C, czyli minimalne dzienne zapotrzebowanie. Pozostałe witaminy: A, E oraz z grupy B -  występują w niewielkiej ilości. Obecne są również mikro i makroelementy. Na czele znajduje się potas (w 100g = ok. 160mg), fosfor (ok. 24mg), wapń (ok. 16mg) oraz magnez (ok. 13mg). Pierwiastki o niższych wartościach to żelazo, cynk oraz sód.  

Wapń i fosfor odpowiadają za mocne kości oraz zęby, natomiast magnez wzmacnia mięśnie i korzystnie wpływa na pracę mózgu. Duża zawartość witaminy C  powoduje lepsze przyswojenie się żelaza, które przeciwdziała anemii. Truskawki mają także fitocydy – to bardzo istotny składnik o działaniu bakteriobójczym, stosowany w przypadku zapalenia jamy ustnej.  Te czerwone owoce polecane są przy schorzeniach reumatycznych i artretycznych. Wspomagają produkcję żółci, stąd poprawiają pracę wątroby oraz woreczka żółciowego. 
       Truskawki obniżają poziom cholesterolu, zmniejszają ciśnienie krwi oraz zwiększają produkcję czerwonych krwinek. Mają właściwości odchudzające, gdyż poprawiają przemianę materii i redukują wchłanianie się  tłuszczu. Dodatkowo są małokaloryczne, w 100 gramach jest jedynie około 30 kalorii, stąd można je jeść do woli – oczywiście bez cukru i bitej śmietany :-) Ich skład to w 90% woda, działają moczopędnie, dzięki czemu nerki lepiej funkcjonują, a organizm szybciej pozbywa się toksyn. Oprócz tego zawierają błonnik, który przyspiesza pracę jelit i daje poczucie sytości. Wszystkie te czynniki powodują spadek wagi ciała. Badania wykazały również ich działanie przeciw cellulitowi. Truskawki wyróżniają się niskim indeksem glikemicznym, po spożyciu dają energię na długi czas, a co ważne, mogą je jeść osoby chore na cukrzycę. Kolejną zaletą są zawarte w truskawkach przeciwutleniacze. Hamują one proces starzenia się skóry oraz dbają o kondycję naszego mózgu, zwłaszcza pamięci. 

Na koniec jeszcze kilka informacji praktycznych:
- nie moczymy truskawek, tylko opłukujemy pod bieżącą wodą,
- szypułki odrywamy tuż przed samym zjedzeniem,
- nie należy przechowywać zerwanych truskawek dłużej niż jeden dzień,
- niesprzyjające warunki pogodowe, takie jak np. deszcz i zbyt niskie temperatury mogą obniżyć wartości odżywcze owoców,
- truskawki mogą powodować reakcje alergiczne, nie powinni ich spożywać uczuleni na salicylany,
- owoce kupujemy ze sprawdzonego źródła, nikt nie chce przecież jeść pestycydów. Najlepiej, jeżeli jest taka możliwość, zagospodarować grządkę w swoim ogródku. Nawet niewielka ilość krzaczków może dać obfite zbiory.