piątek, 31 lipca 2015

Zapomniany owoc



         Agrest to trochę zapomniany i niedoceniany owoc. Są przetwory z jabłek, truskawek, malin, winogron, brzoskwiń, wiśni, a co z agrestem? Skąd w asortymencie braki tego zielonego owocu? Może dlatego, że jest on tak krótko dostępny. Zbiory przypadają jedynie na lipiec i sierpień, co oznacza, że trzeba ten czas dobrze wykorzystać.
       Owoce agrestu to przede wszystkim źródło witaminy C. 200g zaspokaja dzienne zapotrzebowanie na tą witaminę, która dba o odporność naszego organizmu, będąc jednocześnie silnym przeciwutleniaczem. A jak już wiadomo, antyoksydanty to nasi przyjaciele, ponieważ likwidując nadmiar wolnych rodników, opóźniają proces starzenia się skóry, chronią przed miażdżycą, nowotworami i wieloma innymi schorzeniami. Niekwestionowaną zaletą agrestu jest to, że nawet przetworzony, nadal zawiera dużo witaminy C. 
Agrest zawiera też sporo błonnika (3g na 100g) oraz kwasów (jabłkowy, cytrynowy), przez co może być stosowany w przypadku problemów trawiennych, np. zaparć. Oprócz tego kwas jabłkowy zakwasza mocz, dzięki czemu łatwiej jest zwalczyć infekcje układu wydalniczego. 

        Agrest polecany jest przy anemii, ponieważ zawiera żelazo, które w połączeniu z witaminą C, podnosi jego przyswajalność w organizmie. Kolejnym pierwiastkiem korzystnie wpływającym na nasze zdrowie jest potas (230mg na 100g), zmniejszający ciśnienie krwi. Wśród minerałów obecnych w tym owocu nie może zabraknąć magnezu, który poprawia pamięć, wspomaga koncentrację oraz koi nerwy. Spożywanie agrestu redukuje poziom cholesterolu i uszczelnia naczynia krwionośne, czyli przy okazji chroni przed miażdżycą oraz chorobami serca. Jest również przydatny, jeżeli mamy w planie odkwaszanie organizmu.
        Agrest ma działanie moczopędne dzięki temu jest w stanie szybko oczyścić organizm z toksyn.
Z uwagi na niską kaloryczność (42 kcal na 100g), wysoką zawartość błonnika oraz przyspieszanie przemiany materii ma on właściwości odchudzające (przy regularnym spożywaniu).  Jego niski indeks glikemiczny (15) oraz obecność cukrów prostych, daje też zielone światło dla cukrzyków.
        To jeszcze nie koniec zalet tych owoców. Mają działanie żółciopędne, co pomaga przy problemach z wątrobą. Poza tym przy braku łaknienia pobudzają apetyt oraz powodują lepsze przyswajanie pokarmu. Pomagają na artretyzm, reumatyzm, zmniejszają ból przy stanie zapalnym jelit oraz żołądka. Agrest nalazł również zastosowanie w świecie kosmetyków – głównie dzięki dużej ilości antyoksydantów. Coraz większą popularność zyskuje maseczka z agrestu, która wygładza i rozświetla cerę. 
Jak widać, te małe owoce krzewu mają duże możliwości lecznicze, oczyszczające i odchudzające. Lato trwa, pogoda dopisuje, dlatego korzystajmy z tego zielonego dobrodziejstwa, póki można :)  





środa, 15 lipca 2015

Co zamiast DEET-u?



       Komary to nieodłączny element wakacji. Niechciany i nielubiany. Co roku toczymy walkę o naszą krew - z różnym skutkiem. Dziś poznamy kilka naturalnych sposobów, które pomogą nam wygrać to starcie.
       Najlepiej zacząć się zbroić od zewnątrz, a mianowicie zasadzić/postawić przy drzwiach i oknach roślinki, które swoją wonią zniechęcają komary do przekroczenia progu naszego domu. Są to przede wszystkim: mięta, bazylia, kocimiętka, pelargonia, lawenda, mirt, nagietek, bodziszek cuchnący (Geranium robertianum), wrotycz pospolity, plektrantus koleusowaty (komarzyca) oraz liście pomidora. Z pomocą przyjdzie również pokrojona w plastry surowa cebula. W ostateczności można użyć octu, wiąże się to jednak z jego specyficznym zapachem. Aczkolwiek nasączona octem gąbka położona na parapecie powinna odstraszyć nieproszonych gości. Szczególnie polecany jest ocet z liścia orzecha włoskiego. Jeżeli już jesteśmy przy aromatach, to warto wspomnieć też o zapachach, w których komary gustują. Generalnie przyciąga je woń ludzkiego ciała, głównie pot oraz kwiatowe i owocowe kosmetyki czy perfumy. Z tego w okresie komarowym powinniśmy zrezygnować, jeśli chcemy uniknąć ugryzień.
         Kolejnym elementem, na który mamy wpływ jest ubiór. Komary lecą do ciemnego, zatem lepiej wybierać jasne kolory. Aby utrudnić insektom ukąszenie należy unikać obcisłych strojów i oczywiście zakrywać wszystkie możliwe części ciała. 
Na rynku istnieje mnóstwo specyfików przeciwko komarom, są to jednak środki chemiczne, często niebezpieczne substancje, które mogą mieć niekorzystny wpływ na naszą skórę. Jednym z naturalnych sposobów walki z tymi owadami jest regularne zażywanie witaminy B12. Jedna tabletka rano i wieczorem powinna rozwiązać problem podlatujących wampirów. Witamina ta wpływa bowiem na zapach potu, który przestaje być dla nich atrakcyjny. Skuteczne jest także zjedzenie czosnku, który również wydziela się razem z potem, z tym że może odstraszyć nie tylko komary ;)  Jeżeli jednak nam to nie przeszkadza, to oprócz konsumpcji, można zrobić pastę i nanieść ją na określone punkty, tj. nadgarstek, zgięcie kolan, za uszami, kostki oraz buty. Prawdziwi miłośnicy czosnku mogą oczywiście wysmarować się gdzie tylko chcą :) (uwaga na oczy!). 
Komary nie znoszą wanilii. Im mocniejszy zapach tym większa ochrona. Dobrze sprawdzają się waniliowe olejki do ciast, wystarczy kilka kropel na nadgarstki i za uszami. Czasami potrzebna jest zwiększona ilość aromatu, wszystko zależy od intensywności zapachu naszego ciała.
       Ostatnią deską ratunku są olejki eteryczne. Można je stosować w kominku do aromaterapii lub zmieszać z wodą destylowaną/alkoholem i taką mieszanką spryskać ubranie oraz ciało. Olejki można jeszcze połączyć z oliwą, a powstałą maść wetrzeć w ciało. Nie należy jednak robić tego zbyt często.
Olejki odstraszające komary to: lawendowy, miętowy, cedrowy, sosnowy, migdałowy, waniliowy, cytrynowy (z trawy cytrynowej), tymiankowy, bazyliowy, goździkowy,  rozmarynowy, anyżowy, olejek geranium, olejek z drzewa herbacianego, olejek z kocimiętki oraz olejek patchouli. Olejków z owoców cytrusowych nie stosujemy w połączeniu ze słońcem, ponieważ działają fotouczulająco.

Uwaga! Nie zapominajmy, że nierozcieńczonych olejków eterycznych nie nakładamy na skórę. Nie powinny ich używać kobiety w ciąży oraz dzieci poniżej 3 roku życia. 



niedziela, 5 lipca 2015

Daj się wpuścić w maliny ;)



         Pierwszy truskawkowy bum już za nami, teraz nadchodzi czas malin. Owoce te kojarzą się głównie jako antidotum na gorączkę oraz z robakami, które często wybierają na swój domek właśnie wnętrze maliny. Te pejoratywne skojarzenia zastąpimy nowymi, pozytywnymi aspektami.
      Maliny zawierają dużo witamin, przede wszystkim witaminę C, witaminy z grupy B (B1, B2, B6, kwas foliowy) oraz witaminę E, co umacnia system odpornościowy.  Obecne są również minerały, najwięcej jest wapnia, magnezu, potasu oraz żelaza. Taka kompilacja korzystnie wpływa na krew, pomaga w przypadku anemii, przeciwdziała miażdżycy, chroni serce oraz uspokaja. Maliny usuwają toksyny z organizmu oraz przyspieszają trawienie. Można je stosować przeciwbiegunkowo, jeżeli akurat nie mamy innych specyfików pod ręką. Oprócz tego posiadają właściwości rozkurczające, dlatego też łagodzą ból podczas miesiączki.
      W soku tych owoców znajduje się kwas salicylowy, któremu zawdzięczamy przeciwgorączkowe działanie malin. Ta naturalna aspiryna potrafi czasem lepiej zwalczyć wirusy niż leki z apteki. Picie soku z malin nie tylko rozgrzewa, ale i łagodzi kaszel oraz ból gardła.
   Maliny dbają o młodość naszej skóry, ponieważ zawierają przeciwutleniacze. Jednym z ważniejszych antyoksydantów jest kwas elagowy, który posiada szerokie właściwości: podnosi odporność organizmu, obniża ciśnienie, koi nerwy, działa przeciwwirusowo, bakteriobójczo, uśmierza ból, zwalcza infekcje jamy ustnej oraz chroni przed nowotworami, niszcząc komórki rakowe (zwłaszcza w płucach i wątrobie). Godne uwagi są również antocyjany, wzmacniające naczynia krwionośne.
Maliny nie są kaloryczne, 100g to około 50 kcal. Można zatem jeść je bez obaw, zwłaszcza, że zawierają sporo błonnika, który daje poczucie sytości oraz przyspiesza metabolizm. Owoce te pozytywnie wpływają na skórę, ujędrniają ją, nawilżają oraz wygładzają.
Warto wspomnieć jeszcze o liściach malin, z których przyrządza się napary. Mają one podobne właściwości prozdrowotne do owoców, jednak liściastą herbatką malinową możemy cieszyć się cały rok, natomiast maliny występują tylko latem. Liście malin działają antybakteryjnie, przeciwzapalnie oraz rozkurczowo. Napar polecany jest przy przeziębieniu, zapaleniu oskrzeli i biegunce. Może towarzyszyć podczas leczenia kobiecych dolegliwości (bóle menstruacyjne, zaburzenia miesiączkowania, upławy).
       Aby skorzystać ze wszystkich wyżej zaprezentowanych dobrodziejstw, należy kupować maliny od sprawdzonego sprzedawcy. Im bardziej naturalnie uprawiane, tym będą posiadać więcej właściwości leczniczych. Zdaniem specjalistów, najbardziej wartościowe są maliny rosnące na dziko, w górach. A szczęściarzem jest ten, kto posiada krzaczki malin w swoim ogrodzie :)
 
Uwaga:
Maliny mogą powodować uczulenie, stąd alergicy muszą uważać. Wysoka zawartość puryn wskazuje, że nie powinny ich spożywać osoby cierpiące na niewydolność nerek oraz chorzy na podagrę. Przeciwwskazanie dotyczy także kobiet w początkowym stadium ciąży, ponieważ mogą wystąpić skurcze macicy.